W młodości miałem marzenie żeby zbudować tratwę i Tanwią, Sanem, Wisłą przepłynąć z
okolic Roztocza gdzie się urodziłem, do Puław gdzie mieszkałem i nadal mieszkam.
Jakoś nic z tego nie wyszło i dopiero na emeryturze zacząłem się przymierzać do realizacji rejsu życia.
Już upatrzyłem sobie niedrogi ponton, ale kiedy poczytałem opisy ludzi którzy spływali po Wiśle
wypatrując konarów i ostrych kamieni żeby nie przedziurawić burty, zacząłem szukać czegoś bezpieczniejszego.
Znalazłem składaną, aluminiową, radziecką łódkę płaskodenną Романтика w trzycyfrowej,
niewiele wyższej od pontonu, okazyjnej cenie.
Wyprodukowana w 1991 roku przeleżała nieużywana, ponad dwadzieścia lat w magazynach szkoły wojskowej w Zegrzu.
W 2017 na wyprzedaży kupił ją miejscowy, złożył i wystawił na sprzedaż w internecie.
Tak wyglądała na zdjęciu sprzedającego (nie pytałem czy czołg który widać w tle też jest do sprzedania).
W komplecie brakowało oryginalnych wioseł a sprzedawca dołożył jakieś stare rupiecie.

Ponieważ była złożona niezbyt dokładnie rozebrałem ją i złożyłem ponownie na silikon.
Przy okazji zamieniłem część śrub na oczkowe a kilka na śruby z uchem.
Będą służyć do cumowania oraz troczenia plandeki lub namiotu.
zacząłem ją modernizować żeby zwiększyć bezpieczeństwo i wygodę planowanego rejsu.
Pierwszym etapem tuningu były kółka transportowo - slipowe zmyślnie przekładane do góry po
wjechaniu do wody (podpatrzone na rosyjskim internecie).
Dlatego zaopatrzyłem Romantikę w kotwicę.
Naczytałem się że klasyczna kotwica z łapami lub hakami do małych łódek się nie bardzo nadaje
bo zaczepia o korzenie i wodorosty.
Zrobiłem więc ciężarek kotwiczny z 10kg obciążnika Hitona.
służy jako uchwyt do ciągnięcia łódki po lądzie.
Wykombinowałem konstrukcję ze szpuli po łańcuszku którą dostałem za darmo w Leroy Merlinie i
aluminiowej patelni za kilkanaście złotych. Więcej o jego konstrukcji tutaj.
Będzie służył do mocowania parasola i jako część stelaża do namiotu.
Przed podjęciem decyzji odnośnie dalszego tuningu należało sprawdzić jak działa
to co już zostało zrobione.
Po załadowaniu na przyczepkę której głównym przeznaczeniem jest wożenie drewna...
Przepłynąłem ok. 9 km piękną, dziką Tanwią, tak czystą że po zakotwiczeniu mogłem oglądać
kiełbie żerujące na piaszczystym dnie.
Łódka sprawiła się doskonale, moje modernizacje również, poza oparciem do ławki,
które powinno mieć regulowane pochylenie, ponieważ łódka jest tak stabilna i czuła na muśnięcia
wioseł że spokojne odcinki rzeki można płynąć w zrelaksowanej pozycji półleżącej.
Dlatego jeszcze tego samego dnia znalazłem i zaklepałem w sieci, na posezonowej wyprzedaży w OBI
powystawowy, aluminiowy, leciutki jak piórko ogrodowy fotel 7-pozycyjny.
nie jest złym rozwiązaniem.
Przestrzeń pod odchylaną na zawiasach ławką wykorzystam na dwa
wodoszczelne od spodu luki bagażowe.
Czarna komora w części rufowej jest wypełniona ekstrudowanym XPSem przez co
fabryczna objętość komór wypornościowych została co najmniej podwojona.
ogrodowy fotel regulowany, mocowany do przegrody.
Niestety, ławka pasażerów jest bez oparcia.
o takich wymiarach jakby był szyty na miarę mojej łódki.
Kosztował niewiele więc nie było mi żal kiedy wycinałem w nim podłogę .
Spanie w łódce uwolni mnie od wyszukiwania suchego, równego podłoża na rozbicie namiotu.
do obrzeża burt i dzioba.
Pływa się fajnie, tylko muszę poćwiczyć wiosłowanie "od siebie" żeby płynąć twarzą do przodu.
Umiejętność ta jest konieczna do bezpiecznego obserwowania nurtu i omijania przeszkód na rzece.
Cdn. na wiosnę
21.07.2018
Trochę z opóźnieniem wznowiłem prace przy łódce i przygotowania do rejsu
Budziarze - Tanew - San - Wisła - Puławy.
Pod ławką zbudowałem z wodoodpornej sklejki dwie uszczelnione bakisty na śpiwór, namiot itp.
Wygodne spanie w łódce umożliwi stelaż z ławki środkowej i dwóch desek które za dnia
służą za wewnętrzną obudowę burt...
a po rozłożeniu ...
i przykryciu grubą i szeroką, wojskową karimatą, stanowią wygodne i ciepłe łóżko.
Z wyciętej z namiotu podłogi zrobiłem plandekę - pokrowiec do ochrony przed deszczem
zawartości łódki, nie wiem jednak czy go zabierać w podróż...
bo rozłożenie namiotu na łódce zajmuje mniej niż 3 minuty, jednak żeby to zrobić muszę przybić
do brzegu lub zakotwiczyć na płyciźnie i wysiąść z łódki...
gdyby to było niemożliwe plandekę mogę rozłożyć bez wysiadania z łódki i przeczekać deszcz
na kotwicy pod parasolem, otulony plandeką.Więc chyba jednak ją zabiorę.
Dużo uwagi poświęciłem bezpieczeństwu. Oprócz kamizelki, opony - koła pływackiego,
łódkę wyposażyłem w dodatkową komorę wypornościową co sprawiło że nawet
z ładunkiem jest niezatapialna.
Fotel ogrodowy wydał mi się zbyt dużym balastem dlatego zastąpiłem go gotowym kawałkiem materiału na leżak.
Gniazda dulek obniżyłem do poziomu burt żeby nie przeszkadzały w nakładaniu plandeki.
W praktyce łódeczka sprawiła się świetnie.
https://goo.gl/maps/LK3Bo4yKCwt
Bardzo wygodne łóżko w łódce, to jest jeden z luksusów mojego rejsu.
https://goo.gl/maps/LK3Bo4yKCwt
Składanie namiotu, łóżka i pościeli.
Śniadanko ...
... żeby ratować dobytek przed zamoknięciem przybijam do brzegu i rozbijam namiot.
Z powodu niekorzystnych wiatrów przepłynąłem dzisiaj rekordowo niewiele, i nie zmartwiło mnie to wcale.
Noc była ciepła ale wilgotna.
Dzień uznaję za udany, pomimo relaksowego podejścia do żeglugi przepłynąłem dzisiaj całkiem sporo.
San mnie zauroczył krajobrazami, roślinną szatą dziewiczych brzegów oraz bezludną ciszą i spokojem.
Kiedy poranne zorze rozjaśniają wnętrze namiotu ...
...i przepływam na większą wyspę z widokiem na Zawichost.
Poranne zorze...
Wypatrując miejsca na nocleg, po bandzie omijam ruinę ostrogi.
...(tak tu cicho o zmierzchu)...
Zrelaksowany...
... Kazimierz Dolny..
...znajduję piaszczysty kawałek brzegu z którego nurt zabrał kamienie,
na lince przeciągam łódkę w to miejsce.
Rozkładam namiot i troczę mocno do łódki
Kotwiczenie śledziami w mokrym piasku uznaję za bezsensowne.
Beczki z dobytkiem ustawiam na płaskiej koronie opaski i obciążam kamieniami żeby ich wiatr nie porwał.
Poranny ogląd sytuacji, i konstatacja że wszystko jest na swoim miejscu.
Radość że za kilka godzin będę w domu, miesza się ze smutkiem że ta wspaniała przygoda
dobiega końca.
Powoli, jakbym chciał zatrzymać czas, delektuję ostatnie biwakowe śniadanie.
Pełna relacja z ośmiodniowego rejsu Budziarze - Puławy jest tutaj.
.
.
1 komentarz:
Salut ! Przeczytałem relacje z wyprawy i jestem pod wielkim wrażeniem, bo to wspaniała przygoda której można tylko pozazdrościć. Materiał foto tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że tez potrzebuję takiego wyciszenia sam na sam z naturą :). Cos tam kombinuje, do czegos sie przymierzam ale nie zapeszam. Jestem świeżak i na Wisłę się nie porwę ale chcę przez Wigry,Czarną Hanczą i Kanałem Augustowskim dopłynąć do Niemna.Jestem na etapie wybierania łódki lub pontonu ale ciężko podjąć trafną decyzję. Dziękuję za relacje która dużo wyjasnia, inspiruje i utwierdza mnie, że to je to i dodaje otuchy :))
Pozdrawiam i do zobaczyska gdzies na szlaku !
Prześlij komentarz